Pewnego razu Ilúvatar objawił Ainurom nadzwyczaj ważki temat płynący z jego serca, odsłaniając historię, której wielkości i wspaniałości nie dorównywało nic z tego, co im dotychczas dał poznać, a blask jej początku i wspaniałość zakończenia tak olśniły Ainurów, że pokłonili się Ilú?vatarowi w milczeniu.
(…) Wtedy to harfiarze, lutniarze, fletniarze oraz niezliczone chóry Ainurów zaczęły kształtować z tematu Ilúvatara wielką muzykę. Z przeplatających się, nieustannie zmiennych potężnych melodii wzbiły się dźwięki o harmonii większej niż szum olbrzymich mórz. Siedzibę Ilúvatara oraz krainę Ainurów wypełniła wszechogarniająca muzyka, której echo oraz echo tego echa przedarły się nawet do ciemnych i pustych, odległych przestrzeni. (…) Lecz gdy wielki temat rozwijał się dalej, w sercu Melka zbudziła się chęć, by wpleść wątki wysnute z własnej wyobraźni, niezgodne z tematem Ilú?vatara. (…)
Natychmiast powstały zgrzyty, a tych, co grali, razem z nim ogarnął niepokój. Ich melodie zgubiły wątek, myśli stały się ponure i niejasne. (…)
W końcu brzmiało to tak, jakby u stóp Władcy rozwijały się jednocześnie dwie muzyki, całkowicie różne. Pierwsza była wielka, głęboka i piękna, choć nasycona bezgranicznym smutkiem, druga zaś osiągnęła wprawdzie pełną spójność i własny rytm, lec była hałaśliwa, próżna i arogancka. (…)
Pośród tej niesionej przez echo walki, kiedy to siedziba Ilú?vatara trzęsła się, a wszystkie ciemne miejsca drżały, Władca uniósł obie ręce i muzyka urwała się na jednym akordzie, głębszym niż firmament, jaśniejszym niż słońce i przenikliwszym niż światło spojrzenia Ilúvatara…
Księga zaginionych opowieści…