Kamień mądrej kobiety

Pewna mądra kobieta podczas wędrówki po górach znalazła w strumieniu cenny kamień. Następnego dnia napotkała podróżnika, który był bardzo głodny. Mądra kobieta otworzyła tedy torbę i podzieliła się z nim swoim jedzeniem. Głodny człowiek dostrzegł drogocenny kamień w jej tobołku, zachwycił się nim, po czym zwrócił się do niej z prośbą, by mu go podarowała. Mądra kobieta zrobiła, jak prosił, bez chwili zwłoki. Podróżnik odszedł, radując się swoim szczęściem. Wiedział, że dostanie za ten klejnot taką furę pieniędzy, że już do końca życia nie będzie musiał martwić się o swoją strawę. Po kilku dniach powrócił wszakże w to samo miejsce w poszukiwaniu mądrej kobiety. Kiedy ją już odnalazł, zwrócił jej kamień i powiedział: „Dużo myślałem. Wiem, że ten klejnot jest bardzo wartościowy, ale oddaję ci go w nadziei, że podarujesz mi coś o wiele bardziej cennego. Jeśli możesz, ofiaruj mi tę rzecz, która pozwoliła ci dać mi ten kamień”…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin


Osioł

  Pewnego dnia osioł farmera wpadł do głębokiej studni. Zwierzę krzyczało żałośnie godzinami, podczas gdy farmer zastanawiał się, co zrobić. W końcu zdecydował: zwierzę i tak jest stare, a studnię i tak trzeba już zasypać. Nie warto więc wyciągać z niej osła. Zwołał wszystkich swoich sąsiadów do pomocy. Wzięli łopaty i zaczęli zasypywać studnię śmieciami i ziemią. Na początku  osioł zaczął krzyczeć przerażony. Nagle, ku zdumieniu wszystkich, uspokoił się. Kilka łopat później farmer zajrzał do studni i zdumiał się tym, co ujrzał: za każdym razem, kiedy kolejna porcja śmieci spadała na ośli grzbiet, ten robił coś niesamowitego, otrząsał się i wspinał o krok ku górze. W miarę, jak sąsiedzi farmera sypali śmieci i ziemię na zwierzę, ono otrzepywało się i wspinało o kolejny krok. Niebawem, wszyscy ze zdumieniem zobaczyli, jak osioł przekracza wrąb studni i szczęśliwy oddala się truchtem. Życie będzie zasypywać Was śmieciami, każdym rodzajem brudów. I jest tylko jeden sposób, żeby wydostać się z dołka. Po prostu trzeba otrząsnąć się i zrobić krok w górę. Każdy taki strząśnięty kłopot, to jeden stopień ku wolności. Możemy wydostać się z najgłębszych tarapatów, jeśli się nie zatrzymamy, jeśli się nie poddamy! Otrząśnij się więc i wejdź na kolejny stopień…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin


Znamię Boga

  Pewien żebrak od ponad trzydziestu lat siedział przy drodze. Aż tu któregoś dnia nadszedł jakiś nieznajomy. „Ma pan trochę drobnych?” – wymamrotał żebrak, machinalnie wyciągając rękę, w której trzymał starą czapkę do baseballu. „Nie mam niczego, co mógłbym ci dać” – odparł przechodzień, a po chwili spytał: „Ale na czym ty właściwie siedzisz?”. „Och, to tylko stara skrzynka” – odpowiedział żebrak. „Siedzę na niej, odkąd pamiętam”. „A zajrzałeś kiedyś do środka?” – zapytał nieznajomy. „Nie” – odrzekł żebrak. „Po co miałbym zaglądać? Tam nic nie ma”. „Może jednak zajrzyj” – powiedział przechodzień. Żebrak zdołał podważyć wieko. Ze zdumieniem, niedowierzaniem i uniesieniem stwierdził, że skrzynka jest pełna złota…
Autor: Eckhart Tolle


Rozgwiazdy

  Pewien człowiek o zachodzie słońca wybrał się jak zwykle na spacer opustoszałym brzegiem morza. Idąc tak w zamyśleniu, spostrzegł nagle w oddali sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Podszedłszy nieco bliżej, przekonał się, że to ktoś miejscowy, jakiś Meksykanin. Mężczyzna bezustannie schylał się, podnosił coś i ciskał to do wody. Gdy zbliżył się jeszcze bardziej, dostrzegł, że Meksykanin zbiera tak rozgwiazdy, które fale oceanu wyrzuciły na plażę. Wielce zaintrygowany podszedł do mężczyzny i powiedział: Dobry wieczór, amigo. Przechodziłem właśnie tędy i zastanawiałem się, co robisz. Wrzucam te rozgwiazdy z powrotem do wody. Widzi pan, mamy odpływ i wszystkie je wyniosło na brzeg. Jeśli nie wrócę ich morzu, umrą z braku tlenu. Rozumiem.., odparł. Lecz takich rozgwiazd muszą być pewnie na tej plaży tysiące i w żaden sposób nie uda ci się uratować wszystkich.., Jest ich po prostu zbyt wiele. Poza tym zdajesz sobie chyba sprawę – tłumaczył – że na tym tylko wybrzeżu podobnych plaż są setki i na każdej z nich morze wyrzuciło pełno rozgwiazd. Nie sądzisz więc, przyjacielu, że to, co robisz, nie ma większego znaczenia?  Meksykanin uśmiechnął się, a potem pochylił, podniósł kolejną rozgwiazdę i wrzucając ją do wody, odrzekł.., Ma znaczenie dla tej…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin


Współistnienie

  Każdy, kto ma duszę poety, z łatwością dostrzeże w tej kartce papieru unoszącą się chmurę. Bez chmury nie ma deszczu, bez deszczu nie rosną drzewa, bez drzewa nie ma papieru. Chmura jest nieodzowna dla zaistnienia papieru. Bez chmury nie ma papieru, więc skoro jest tutaj ta kartka jest także i chmura. Chmura i papier, można powiedzieć, współistnieją. Nadal uważnie wpatrując się w kartkę papieru, możemy dostrzec światło słoneczne. Las nie urośnie bez słońca. Nic nie jest w stanie rosnąć bez słońca, więc słońce musi być w tej kartce papieru. Papier i światło słoneczne współistnieją. Jeśli będziemy wpatrywać się dalej, dostrzeżemy drwala, który ściął drzewo i zawiózł je do papierni. Dostrzeżemy również pszenicę, ponieważ drwal nie może pracować bez codziennej porcji chleba, więc pszenica, która stała się jego chlebem, również jest obecna w tej kartce papieru. Są tu również obecni ojciec i matka drwala. Patrząc w ten sposób, widzimy, że bez tego wszystkiego nasz papier nie mógłby istnieć. Kiedy spojrzymy jeszcze głębiej, zauważymy samych siebie. Nie jest to trudne. Kiedy patrzymy na kartkę, wtedy staje się ona częścią naszej percepcji. Jest w niej mój umysł i są wasze umysły. Można powiedzieć, że w tej kartce zawiera się wszystko. Nie potrafimy wskazać ani jednej rzeczy, której by w niej nie było. Są w niej czas i przestrzeń, ziemia, deszcz i minerały, słońce, chmury, rzeki i ciepło. Nie ma rzeczy, która by nie współistniała z naszą kartką papieru. Istnieć znaczy współistnieć. Nie możemy po prostu istnieć. Musimy współistnieć ze wszystkimi. Ta kartka papieru istnieje, ponieważ wszystko inne istnieje. Spróbujmy teraz jeden z trzech elementów zawrócić do jego źródła, na przykład światło słonecznie zawrócić do Słońca. Czy możliwe będzie istnienie tej kartki papieru? Nie, nic nie może istnieć bez Słońca. Jeśli zawrócimy drwala do matki, również nie będziemy mieli papieru. Ten papier jest w całości złożony z niepapierowych elementów. Jeśli niepapierowe elementy zawrócimy do ich źródeł, nie będziemy mieli papieru. Ta cieniutka karteczka zawiera w sobie cały wszechświat…
Autor: Thich Nhat Hanh


Rysiu

  Ryszard to facet którego uwielbiasz mieć dość. Zawsze jest w świetnym nastroju i zawsze ma coś pozytywnego do powiedzenia. Gdy ktoś pyta się go o samopoczucie, zwykle odpowiada, „Gdybym miał czuć się lepiej to pewnie oszalałbym ze szczęścia!” Rysiu pracował jako manager restauracji i zawsze gdy zmieniał miejsce zatrudnienia, kelnerzy i obsługa restauracji rezygnowali z pracy i przenosili się razem z nim. Działo się tak dlatego gdyż Rysiu wspaniale oddziaływał na ludzi. Był naturalnym motywatorem. Jeśli jakiś pracownik miał słabszy dzień, Ryszard zawsze potrafił przekonać tą osobę do spojrzenia z pozytywnej strony na daną sytuację. Widząc jego styl, przyjaciele zachodzili w głowę, jak on to robi, w końcu jeden z nich zapytał, „Zupełnie nie kapuję. Nie można być pozytywnie nastawiony przez cały czas. Jak ci się to udaje?” Rysiu odpowiedział, „Każdego poranka budzę się i mówię sobie, Rysiu, masz dzisiaj do wyboru: możesz być w dobrym humorze lub w złym humorze. Wybieram bycie w dobrym humorze. Za każdym razem gdy coś złego się wydarzy, mogę wybrać bycie ofiarą lub mogę się czegoś nauczyć z tego co mi się przydarzyło. Wybieram naukę. Za każdym razem gdy ktoś przychodzi do mnie ponarzekać, mogę to zaakceptować lub znaleźć jakąś pozytywną stronę życia. Wybieram pozytywną stronę życia. „ Jasne, tyle że to wcale nie jest takie proste,” zaprotestował kumpel Rysia. „To jest proste” odpowiedział Rysiu, „Życie kręci się wokół wyborów. Jeśli pozbędziesz się całej otoczki, to każda sytuacja jest wyborem. Wybierasz sposób w jaki zareagujesz na daną sytuację. Wybierasz sposób w jaki ludzie będą wpływali na twój nastrój. Wybierasz bycie w dobrym nastroju i w złym nastroju. Wszystko sprowadza się do tego, że od ciebie zależy sposób w jaki przeżywasz swoje życie.” Przyjaciel Rysia dobrze przemyślał to co usłyszał i wkrótce założył swój własny biznes. Stracił kontakt z Rysiem ale często przypominał sobie słowa dobrego kumpla dokonując wyborów w życiu zamiast jedynie reagować. Parę lat później usłyszał, że Rysiu popełnił błąd którego w biznesie restauracyjnym nigdy nie można popełniać. Zostawił otwarte tylnie drzwi restauracji, gdy z rana otwierał biznes. Do budynku wdarło się trzech uzbrojonych rabusiów. Gdy Rysiu próbował otworzyć sejf, ze zdenerwowania pomylił kombinację cyfr. Napastnicy spanikowali i go postrzelili. Na szczęście szybko go odnaleziono i przewieziono na pogotowie. Po 18 godzinach operacji i tygodniach rehabilitacji Rysiu został zwolniony ze szpitala z fragmentami pocisków wciąż tkwiącymi w jego ciele. Sześć miesięcy później znowu spotkał się ze starym przyjacielem. Gdy kumpel zapytał Rysia, jak się miewa, Rysiu po swojemu odpowiedział „Gdyby miało być lepiej to pewnie oszalałbym ze szczęścia, chcesz zobaczyć moje blizny?” Przyjaciel odmówił ale zadał mu pytanie o myśli jakie pojawiły się w jego głowie podczas napadu. „Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałem było to, że powinienem zamknąć te tylne drzwi,” odpowiedział Rysiu. „Potem gdy leżałem na podłodze, pamiętam, że miałem do wyboru, mogłem żyć lub mogłem umrzeć. Wybrałem życie.” „Bałeś się? Straciłeś przytomność?” spytał przyjaciel. Rysiu kontynuował, „ratownicy byli wspaniali. Wciąż powtarzali mi, że wszystko będzie w porządku. Jednak gdy wtoczono moje łóżko na intensywną terapię zauważyłem wyraz twarzy chirurgów i pielęgniarek. W ich oczach byłem trupem. Wiedziałem, że muszę coś zrobić. „Co takiego zrobiłeś” zapytał kumpel. „Była tam taka wielka pielęgniarka ciągle wykrzykująca pod moim adresem jakieś pytania”, kontynuował Rysiu. „Zapytała mnie czy jestem na coś uczulony. ‘Tak’ odpowiedziałem. Chirurdzy i pielęgniarki przerwali pracę, czekając na moją odpowiedź. Wciąłem głęboki wdech i wykrzyczałem, „Na pociski!” gdy wszyscy zaczęli się śmiać powiedziałem im, „wybieram życie. Operujcie mnie tak jakbym był żywy a nie martwy”. Rysiu przetrwał dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki swojej niezwykłej postawie. Każdego dnia mamy wybór by żyć pełnią życia. Mamy wybór by iść i uwodzić z pozytywnym nastawieniem, dając z siebie wszystko to co najlepsze. Postawa to w końcu wszystko co mamy. (Ta historia wytwarza niewyobrażalnie pozytywne reakcje, jeśli opowie się ją ludziom którzy są w dołku – nie pocieszajcie ich – opowiedzcie tą historią, a oni sami podejmą decyzję. Jeśli podjmą dobrą, będą Wam bardziej wdzięczni niż gdybyście ich pocieszali)…
Autor: Nieznany


Spotkanie z Bogiem

  Był sobie mały chłopiec, który bardzo chciał spotkać Boga. Dobrze wiedział, że do miejsca, gdzie mieszka Bóg, prowadzi długa droga, zapakował więc do swojej walizeczki sporo herbatników, sześć butelek napoju korzennego i ruszył w drogę. Kiedy przeszedł jakieś trzy skrzyżowania, spotkał starą kobietę. Staruszka siedziała sobie w parku i obserwowała gołębie. Chłopiec usiadł obok niej i otworzył walizkę. Już miał pociągnąć duży łyk napoju, gdy spostrzegł, że staruszka wygląda na głodną, więc poczęstował ją herbatnikiem. Kobieta przyjęła go z wdzięcznością i uśmiechnęła się do niego. Jej uśmiech był tak piękny, że chłopiec chciał go ujrzeć raz jeszcze, więc zaproponował jej butelkę napoju. Staruszka uśmiechnęła się ponownie, a chłopczyk był zachwycony! Siedzieli tak przez całe popołudnie, jedząc i uśmiechając się do siebie, choć nie padło ani jedno słowo. Kiedy zaczął zapadać zmrok, chłopiec poczuł, że jest bardzo zmęczony, i podniósł się z ławki z zamiarem odejścia. Nie zdążył jednak zrobić więcej niż kilka kroków, gdy nagle odwrócił się, podbiegł do staruszki i uściskał ją, a ona obdarzyła go swoim najpiękniejszym uśmiechem. Gdy chłopiec przekroczył próg swojego domu, jego matkę zdziwił wyraz szczególnej radości malujący się na twarzy dziecka. Cóż takiego dziś robiłeś, że jesteś taki szczęśliwy? spytała. Jadłem lunch z Bogiem odpowiedział i zanim zdążyła zareagować, dodał: Wiesz co? Bóg ma najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem! Tymczasem staruszka, również promieniejąca radością, wróciła do domu. Wyraz spokoju, który rozświetlał jej twarz, zastanowił jej syna do tego stopnia, że zapytał: Mamo, co dziś robiłaś, że jesteś taka szczęśliwa? Jadłam w parku ciasteczka z Bogiem. I zanim jej syn zdążył cokolwiek powiedzieć, dodała: Wiesz co? Jest znacznie młodszy, niż sądziłam…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin


Kobra i mądrość

  “Pewnego razu stary rolnik znalazł na swym polu umierającą kobrę. Widząc cierpienie kobry, rolnik pełen byl współczucia. Podniósł węża i zaniósł do domu. Nakarmił go tam ciepłym mlekiem, owinął w miękki koc i, pełen miłości, położył obok siebie w łóżku i zasnął. Następnego ranka – nie żył. Dlaczego został zabity? Ponieważ wykazał jedynie współczucie a nie mądrość. Jeśli dotkniesz kobry, ugryzie cię. Jeżeli znajdziesz sposób, aby pomoc kobrze nie znajdując sie nawet w kręgu jej widzenia  w jakim przebywa, znalazłeś równowagę miedzy współczuciem a mądrością“…
Autor: Maha Ghosananda


Dwanaście róż

  Pewnego dnia młoda kobieta otrzymała 12 róż z bilecikiem, na którym napisano: „Od osoby, która cię kocha”. Nie było jednak podpisu. Kobieta nie była zamężna, jej myśl pobiegła więc do mężczyzn jej życia: do dawnych sympatii, do nowych znajomych. „Może to matka i ojciec? Jakiś kolega z pracy?” Zrobiła w myśli listę ewentualnych osób. Wreszcie zatelefonowała do swej przyjaciółki, by ta pomogła rozwiązać zagadkę. Jedno zdanie przyjaciółki nagle podsunęło jej myśl. Powiedz, to ty przysłałaś mi te kwiaty? Tak. Dlaczego? Gdyż ostatnio, gdy rozmawiałyśmy, byłaś w czarnym humorze. Chciałam, byś spędziła jeden dzień, myśląc o wszystkich osobach, które Ciebie kochają…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin


Trzej Wędrowcy

  Trzech Beduinów przedzierało się przez pustynię. Szalała akurat burza piaskowa i podróżnicy byli bliscy zgubienia drogi. W pewnym momencie wszystko ucichło, w powietrzu zaległa martwa cisza. Niebo zajaśniało i wędrowcy zdali sobie sprawę, że za chwilę staną się świadkami czegoś wyjątkowego. Z zapartym tchem oczekiwali aż Stwórca wyjawi im tajemnicę ich istnienia lub coś w tym stylu. Zamiast tego usłyszeli Głos mówiący: „Nazbierajcie kamieni do sakiew. Następnie podróżujcie przez jeden dzień. U kresu waszej wędrówki będziecie szczęśliwi smutni zarazem” Beduini byli mocno zdziwieni i zawiedzeni tym co usłyszeli. Spodziewali się wyjawienia jakiejś wielkiej tajemnicy lub czegoś co uczyni ich Wybrańcami Losu. Jednak przez szacunek dla nadprzyrodzonego zjawiska jakiego byli świadkami wrzucili trochę kamieni do sakiew i ruszyli w dalszą drogę. Po całym dniu wędrówki dotarli do oazy która była celem ich podróży. Gdy zajrzeli do sakiew, ich oczom ukazał się wspaniały widok. Wszystkie kamienie zamieniły się w najprawdziwsze diamenty. Faktycznie, byli szczęśliwi i smutni zarazem. Szczęśliwi, bo stali się bogatymi ludźmi, smutni bo przecież mogli nazbierać więcej kamieni, gdy mieli ku temu okazję. Podobnie jest z naszym życiem i karierą. W pewnym momencie pojawią się diamenty. Jednak aby w ogóle się one pojawiły trzeba nazbierać kamieni. Czym są te kamienie: wszystkim tym co nie jest proste, wymaga sporego wysiłku i z pozoru nie wygląda jakby miało się stać diamentem…
Autor: Nieznany


Opowieść o małpie

  Mówi się, że pewien kuglarz w Aleksandrii tak wyćwiczył małpę, by zgrabnie wykonywała ruchy taneczne. Nałożył jej maskę tancerza i odpowiedni strój, wokół niej zaś ustawił grupę tancerzy i śpiewaków. Stał się przez to sławny. Małpa bowiem poruszała się i wyginała w takt muzyki, a ruchami i wyglądem potrafiła doskonale ukryć swą naturę. Gdy publiczność była zadziwiona niezwykłością widowiska, jakiś dowcipny widz wpadł na zabawny pomysł, by pokazać widzom, że małpa jest tylko małpą. Gdy bowiem wszyscy wznosili okrzyki i oklaskiwali zręczność małpy, poruszającej się rytmicznie w takt muzyki i śpiewu, on, jak mówią, rzucił na scenę suszone owoce, lubiane przez tego rodzaju zwierzęta. Gdy tylko małpa ujrzała migdały rozrzucone przed tanecznym chórem, nie wahała się ani przez chwilę: nie myślała już o tańcu ani oklaskach czy też o pięknym stroju. Pobiegła do migdałów i zaczęła zagarniać je pełnymi rękoma. Aby zaś maska nie przeszkadzała jej w jedzeniu, natychmiast zdarła ją z siebie pazurami, niszcząc swe sztuczne przebranie. Tym samym zamiast podziwu i pochwał wywołała u widzów śmiech, a pod strzępami maski ukazał się jej szkaradny i śmieszny wygląd. Nie wystarczyły małpie maska i przebranie, by uznać ją za człowieka; łapczywość ujawniła bowiem jej naturę. Podobnie dzieje się z ludźmi, którzy dobrze nie ukształtowali swej natury, skoro ktoś podsunie im łakocie, szybko okazują się kimś innym, niż wskazuje ich nazwa. Na swym targu ziemski świat oferuje łakomym ludziom już nie suszone figi, migdały itp., ale próżną chwałę, ubieganie się o zaszczyty, żądzę zysku, szukanie przyjemności i inne tego rodzaju rzeczy. Przez to łatwo dają się uwieść dusze postępujące jak małpy: to ci, którzy tylko udają, że są dobrymi ludźmi przez naśladowanie jedynie zewnętrzne, gdy jednak pojawi się chwila namiętności, niszczą maskę umiarkowania, łagodności czy jakiejś innej cnoty…
Autor: Nieznany


Drewniany płot

Marek nie miał łatwego charakteru. Jego ojciec dał mu pewnego dnia worek gwoździ i kazał wbijać w okalający ogród płot każdy brak cierpliwości, każdą kłótnię miał dokumentować jeden gwóźdź w płocie. Pierwszego dnia wbił ich 37. W następnych tygodniach nauczył się panować nad sobą i liczba wbijanych gwoździ malała z dnia na dzień: odkrył, że łatwiej jest panować nad sobą niż wbijać gwoździe. Wreszcie nadszedł dzień, w którym nie wbił ani jednego. Poszedł więc do ojca i powiedział mu to. Wtedy ojciec kazał mu wyciągać z płotu jeden gwóźdź każdego dnia, w którym nie straci cierpliwości i nie pokłóci się z nikim. Mijały dni.., i w końcu Marek mógł powiedzieć: Wyciągnąłem z płotu wszystkie gwoździe. Wtedy ojciec zaprowadził go przed płot i rzekł: Spójrz ile w płocie jest dziur. Płot nigdy już nie będzie taki, jak dawniej. Kiedy się z kimś kłócisz, kiedy kogokolwiek i w jakikolwiek sposób obrażasz, zostawiasz w nim ranę. Możesz wbić człowiekowi nóż, a potem go wyciągnąć, ale rana pozostanie. Nieważne, ile razy będziesz przepraszał, rana pozostanie; rana zadana słowem boli tak samo, jak rana fizyczna. Mów więc ludziom miłe rzeczy, uśmiechaj się zamiast martwić i denerwować, nie narzekaj, nie patrz na wroga wilkiem, a jeśli to możliwe postaraj się zrobić coś, co wywoła choć niewielki uśmiech na jego twarzy. Wiem, to nie jest łatwe, ale nikt nie mówi, że życie jest usłane różami i nie wymaga od nas żadnego wysiłku…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin


Rzeczy nie zawsze są takie jak się nam wydają…

Dwaj podróżujący aniołowie zatrzymali się, aby spędzić noc w domu bogatej rodziny. Rodzina odmówiła noclegu w gościnnym pokoju swojej rezydencji. Dano aniołom miejsce w zimnej piwnicy. Kiedy już przygotowali sobie posłanie na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i ją zreperował. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział: „Rzeczy nie zawsze są takie jak się wydają”. Następnej nocy aniołom przyszło nocować w bardzo biednym domu gościnnego farmera i jego żony. Po podzieleniu się niewielką ilością jedzenia małżeństwo pozwoliło aniołom spać w ich łóżku, gdzie mogli wygodnie odpocząć. Kiedy wzeszło słońce następnego dnia aniołowie zobaczyli małżeństwo farmerów we łzach. Ich jedyna krowa, której mleko było jedynym źródłem utrzymania, leżała martwa na polu. Młodszy anioł był wzburzony i zapytał starszego anioła: „Jak mogłeś na to pozwolić!? Pierwszy mężczyzna miał wszystko, a ty mu pomogłeś” biadolił. „Ta druga rodzina miała mało, ale chętnie podzieliła się wszystkim, a ty pozwoliłeś ich krowie zdechnąć!” „Rzeczy nie zawsze są takie jak się nam wydają” odpowiedział starszy anioł. „Kiedy byliśmy w piwnicy rezydencji zauważyłem, że w tej dziurze w ścianie schowane było złoto. Jego właściciel był tak obsesyjnie chciwy i niechętny by dzielić się swoją fortuną więc zreperowałem ścianę tak by nie mógł znaleźć schowka. Wtedy, kiedy spaliśmy w łóżku farmera, przyszedł anioł śmierci po jego żonę. Ja dałem mu w zamian krowę. Rzeczy nie zawsze są takie jak się wydają.” Czasami dzieje się dokładnie tak, kiedy rzeczy nie idą po naszej myśli. Tak jest z losem, musisz zaufać, że wszystko co cię spotyka jest zawsze dla twojego najwyższego dobra. Często możesz się o tym przekonać dopiero po pewnym czasie…
Autor: Bruno Ferrero – Salezjanin



Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12

« »